niedziela, 28 marca 2010

Przemyślenia nt. ubezpieczenia kredytu...

Sprawy z kredytem zaciągniętym w sklepie AVANS, ciąg dalszy...


No właśnie, temat rozpoczęty w styczniu b. r. rozrósł się Nam do paru ładnych stron, dlatego postaram się streścić najważniejsze zwroty akcji /dla Tych co dopiero teraz się tu znaleźli/.

Otóż kupując telewizor na raty (dodajmy że były to raty określone mianem 0%) w sklepie AVANS w Warszawie, zostałem zmuszony do podpisania umowy o kartę kredytową z bankiem GE Money (obecnie BPH). Po głębszym zapoznaniu się z jej treścią (niestety dopiero po pewnym czasie), stwierdziłem, iż raty wyliczone mi przez bank, za cholerę nie chcą się pokryć z kwotą transakcji (czyli 1 287 zł, telewizor kosztował 1 887 PLN - 600 zł które zapłaciłem na miejscu).  Co lepsze, w samej umowie próżno szukać zdefiniowanej konkretnie sumy, jaką muszę bankowi oddać! Jak się później dowiedziałem, sytuacja ta jest naturalna w umowach takich jak moja, czyt. debetowych, ponieważ bank nie może przewidzieć, ile z przydzielonego limitu, klient wykorzysta. Innymi słowy, w sklepie zamiast zwykłej umowy ratalnej na kwotę równą cenie telewizora (pomniejszoną o wkład własny 600zł), zostałem przez bank uwięziony umową o kartę kredytową z limitem debetowym rzędu 6 800 zł. Sprytne, nieprawdaż?! Oczywiście, na nic zdają się późniejsze prośby o anulowanie samej karty. Klient dopiero PO spłacie całej zaciągniętej przy transakcji pożyczki, ma prawo wypowiedzieć umowę o kartę.

No tak, wszystko wydawałoby się zrozumiałe. Jednakże pozostała jeszcze kwestia, samych rat miesięcznych (117,55 PLN), a dokładnie, doliczanego do nich ubezpieczenia (10,30 zł mies.) i sama kwestia jego dobrowolności (jak się dowiedziałem po rozmowie z Biurem Obsługi Klienta oraz z tego forum). Co głosi na ten temat sama umowa?

Spójrzmy:



Wobec powyższego, ubezpieczenie jest obowiązkowe, dlaczego zatem, Obsługa Klienta banku wprowadziła mnie w błąd, dlaczego jest ono uwzględnione jako opłata dodatkowa w miesięcznym zestawieniu?


Mniemam, że powód jest prozaiczny. Mianowicie, wg prawa w momencie zawierania umowy o ubezpieczenie, ubezpieczanemu winny zostać okazane ogólne warunki owej usługi, czyli zgodnie z Kodeksem Cywilnym:
1) przedmiot i zakres ubezpieczenia,

2) sposób zawierania umowy ubezpieczenia,

3) zakres i czas trwania odpowiedzialności zakładu ubezpieczeń,

4) prawa i obowiązki stron umowy,

5) tryb, warunki, sposób oraz przesłanki i terminy wypowiedzenia umowy przez ubezpieczającego lub zakład ubezpieczeń,

6) sposób ustalania i opłacania składki ubezpieczeniowej lub opłat pobieranych przez zakład ubezpieczeń oraz metod ich indeksacji, a także ich wysokość,

7) sposób indeksacji składki ubezpieczeniowej,

8) tryb, warunki oraz sposób dokonywania zmiany umowy ubezpieczenia zawartej na czas nieokreślony,

9) sposób ustalania wysokości szkody oraz wypłaty odszkodowania lub innego świadczenia,

10) sposób i tryb dochodzenia roszczeń z umowy ubezpieczenia,

11) informację o sądzie właściwym dla rozstrzygnięcia sporu mogącego wynikać z danej umowy ubezpieczenia,

12) sumę ubezpieczenia i warunki jej zmiany. 
Ponieważ nic takiego nie miało miejsca, gdy podpisywałem moją umowę, mógłbym w sądzie wykazać, że jedynym celem, jaki przyświecał bankowi, przy zawieraniu ze mną umowy, było wyłudzenie ode mnie dodatkowych pieniędzy, ponieważ, mówiąc kolokwialnie: "bank też musi zarobić".

Policzmy zatem, czy sprawa rzeczywiście toczy się wokół samego ubezpieczenia:

10,30 zł, pomnożone przez 12 miesięcy, daje nam 123,60 PLN

117,55 x 12 = 1 410, 60 zł


1 410,60 - 123,60 = 1287 zł (czyli tyle ile wziąłem na telewizor)

Czyli podsumowując, owe 123,60 PLN to czysty zarobek dla banku, pod przykrywką fałszywej troski o klienta (nieważne ubezpieczenie). Teraz już wiem, skąd to całe zawirowanie z kwestią jego dobrowolności! Raty niby 0%, ale bank przecież "musi jakoś zarobić", tyle, że oficjalnie tego zrobić nie może (bo byłoby to równoznaczne z masowym wprowadzaniem klientów w błąd), toteż w umowach wystarczy nie doprecyzować ustaleń dotyczących ubezpieczenia i kwestii jego dobrowolności i klient sam podpisuje na siebie wyrok, w postaci składek na coś, co można nazwać jedynie - przykrywką.



P.S. Tekst ten powstał, w dużej mierze zanim otrzymałem kolejne pismo z banku w ww. sprawie. Jego szczegóły, pokrótce udało mi się tutaj wyjasnić, jednak zeskanowanie całości i opisanie treści zajmie mi kolejne parę dni, dlatego postanowiłem lekko uaktualnić ten tekst, a kiedy indziej napisać oddzielny post, o tym jak bank ugina się pod wpływem "prześwietlania" umów z nim zawieranych...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz