sobota, 20 listopada 2010

Darmowe minuty do wszystkich, prócz... - takie rzeczy, tylko w Erze!

Kolejny temat, który mnie zbulwersował. Jak zwykle, po dupie dostaje oczywiście klient, nawet ten długoletni.

Bierzesz w Erze abonament Rodzina z DARMOWYMI minutami? Uważaj czy, wśród Twoich bliskich nie ma kogoś kto posiada telefon w sieci innej niż PREFEROWANE (czyt. ERA, Orange, Plus), bo Twoje darmowe minuty, zamienią się wtedy na te "droższe od innych"!

I tak oto z 0 zł za min. rozmowy z osobą w innej sieci, mamy 0,59 zł/min, a 1 SMS z darmowego zrobi się płatny!
Mało tego, na stronie ERY, widnieje wyraźna oferta z tańszymi minutami  do wszystkich. Radzę przeczytać tekst pod ofertą (ten po *). Po jakiemu to, o co cho i kim są Operatorzy Infrastrukturalni? Co mnie w ogóle obchodzi infrastrukturalność sieci GSM?!


W regulaminie świadczeń usług Era, zamieściła odpowiednie objaśnienie (całość zamieszczam pod postem):



Ostrzegam zatem indywidualnych klientów ERY, którym w niedalekiej przyszłości kończy się obecna umowa, a mają znajomych, czy bliskich, korzystających z usług zdefiniowanego powyżej innego operatora "infrastrukturalnego". Moim zdaniem telekomy powinny się jakoś dogadać, bo obecna sytuacja negatywnie wpływa na zadowolenie klienta (nie wybiera się już przyjaciół/znajomych po początkowych cyfrach ich numeru telefonu - zgadza się?)!

A tak poza tym:
Oferta "DO WSZYSTKICH, PRÓCZ...", nie powinna w dzisiejszych czasach w ogóle mieć miejsca, nie sądzicie? Rynek ma tak wielki popyt, że naprawdę nie trzeba sobie utrudniać życia, tylko dlatego, że ktoś posiada własną sieć dostępu i każe za korzystanie z niej płacić. Zresztą co to obchodzi szarego klienta? On chce wiedzieć, że w miesiącu może wygadać tyle i tyle minut za free, bez zastanawiania się przed każdą rozmową, w jakiej sieci będzie jego rozmówca! Poza tym, obecnie, kiedy można przenosić numer z jednego operatora do drugiego, nie da się już przewidzieć, kto w jakiej sieci ma telefon...

A co do nazwy samej oferty, tu do gry zapraszam UOKiK oraz sam UKE, bo skoro taryfa nazywa się DO WSZYSTKICH, a w szczegółach oferty czytamy, że jednak nie jest tak różowo, to sama nazwa wprowadza klienta w błąd.







poniedziałek, 15 listopada 2010

Państwo zakazowo/nakazowe - bo palenie szkodzi.


Pozwolę sobie umieścić tutaj swój komentarz, który zamieściłem pod linkiem do artykułu na Facebooku, odnoszącym się do sprawy nurtującej nas wszystkich w dniu dzisiejszym i od tegoż dnia właśnie, a mianowicie znowelizowanej ustawy antynikotynowej - bardziej restrykcyjnej od dotychczasowej.

Kwestia nakazów/zakazów i swoistej nadopiekuńczości Państwa Polskiego, prowadzącego swoich obywateli przez życie, bezustannie łapiąc/ trzymając ich za rączkę, była już poruszana na tym blogu, czas zatem na kolejną cegiełkę w tym fundamencie wynaturzeń:

Obie strony (za i przeciw - przyp. JKB) mają swoje racje. Palenie w pomieszczeniach zamkniętych,bezwzględnie naraża biernych palaczy na utratę zdrowia i nie ma co z tym dyskutować! Przy okazji, skoro już się tak zapędzamy z tym ściganiem palaczy, postawiłbym w tej kwestii pytanie: czy wobec tego, palenie w pomieszczeniu zamkniętym przy osobach trzecich, jest tylko wykroczeniem, czy już przestępstwem ściganym z KK (bo skoro powszechna jest wiedza o szkodliwości owego czynu, to nie ma tu mowy domniemaniu niewinności)?! Oczywiście trzeba brać również pod uwagę drugi aspekt tj. samo zjawisko uzależnienia od papierosa - a nie wypłynęło ono ot tak sobie znikąd, tylko były to długoletnie działania marketingowo-lobbingowe firm, które zbiły na tym biznesie biliony trylionów! Mało tego, gdyby, ktoś mundry wziął się za sprawdzenie i nagłośnienie tego, ile w jednym papierosie mamy substancji UZALEŻNIAJĄCYCH, a na dodatek zaczął Z TYM walczyć, a nie z palącymi, to na pewno nie mielibyśmy dziś kwestii wolności obywatelskich! Ale wiadomo, pieniążki czynią cuda, a wchodzą tu w rachubę naprawdę niewyobrażalne sumy! Jest jeszcze kwestia badań, jak dym nikotynowy ulatnia się na świeżym powietrzu na otwartej przestrzeni i w jakiej odległości od drugiej osoby może być szkodliwy, w celu doprecyzowania, czy można palić np. w parkach, czy na plaży... Wszystko to prowadzi do konkluzji, że aby definitywnie zabronić palenia w każdym miejscu publicznym, trzebaby doprecyzować i podeprzeć się twardymi dowodami, dlaczego tak a nie inaczej. Za dużo jest obecnie niejasności! IMHO,
szkoda tak naprawdę czasu i pieniędzy podatników na ustawy zabraniające - lepiej edukować i wychowywać młodzież w taki sposób, aby wszelkie nałogi od jakichkolwiek używek były dla niej światopoglądowo niedopuszczalne!
Jeden z komentatorów dnia dzisiejszego słusznie zauważył, że "pozwalając ograniczać własną wolność w imię poprawy bezpieczeństwa, pozbawiamy się i wolności i bezpieczeństwa."

Zatem, Drogi palaczu!
Jeśli Twój nałóg, jest silniejszy od Twojego sumienia i woli nieszkodzenia innym, najwyższy czas podjąć decyzję i zadać sobie podstawowe pytanie - czy chcę już do końca swojego życia, uprzykrzać życie innym i jednocześnie samemu sobie?
Jeśli odpowiedź na nie jest twierdząca - nie pozostaje Ci nic innego, jak nie wychodzić z domu, bo w Naszym kraju, jak widać, szkodniki się tępi i to przy pomocy prawa, które ponoć ma służyć każdej jednostce...

A dla tych, którzy na powyższe pytanie odpowiedzą sobie przecząco - polecam książkę Allena Carr'a pod tyt. "Prosta metoda jak skutecznie rzucić palenie".
Poważnie i bez reklamy! Znam osobiście, co najmniej jeden przypadek skutecznego pozbycia się nałogu, po przeczytaniu pow. książki!

POWODZENIA!