sobota, 30 stycznia 2010

Debata z Premierem, alias zapytajpremiera.pl

Wkrótce ma się odbyć debata Premiera Donalda Tuska z polskimi Internautami. Jej tematem, ma być oczywiście sprawa rządowego projektu ograniczania dostępu do stron odgórnie ustalonych za zakazane, czyli w skrócie nazwana przez większość cenzurą Internetu.

Przedsięwzięciem zajął się znany (lub nie) bloger Maciej Budzich z mediafun.pl. Przygotowania idą pełną parą, powstała specjalna strona http://zapytajpremiera.pl, czyli wszystko idzie w dobrym kierunku. Ciekawostką jest fakt, iż aby zadać pytanie w debacie, wystarczy mieć konto w którymś z popularnych portali społecznościowych/mikroblogowych, jak: blip, twitter, facebook, flaker, czy goldenline.

Nikt jeszcze nie wie, jak będzie wyglądać sama debata, ale na Facebooku powstał odpowiedni topic, w którym można już zadać Premierowi swoje pytanie.

Jako żywo zainteresowany całą sprawą, umieściłem tam swoje zapytanie, o następującej treści:

1. Jak sobie Pan wyobraża Internet w Polsce za kolejnych paręnaście lat?

2. Czy chciałby Pan, aby przed każdym udzieleniem dostępu do Internetu, obywatel musiał potwierdzać swoją tożsamość, logując się do jakiegoś rządowego systemu monitoringu mediów??

3. Jaka jest Pana główna pobudka dla prób ograniczania ludziom dostępu do czegokolwiek (z naciskiem na dostęp do wiedzy, którą obecnie w głównej mierze jest Internet właśnie) i jak to się ma do wolności słowa, sumienia, przekonań religijnych (bo skąd mamy wiedzieć, czy za chwilę strony traktujące o religii muzułmańskiej, nie zostaną zakwalifikowane na taką czarną listę, pod przykrywką walki ze światowym terroryzmem), czy nawet Pańskich obietnic wyborczych o prawdziwej drugiej Irlandii??

4. Czy rzeczywiście uważa Pan Polaków za niedouczonych imbecyli, tudzież niedorozwiniętych prostaczków, których trzeba koniecznie trzymać za rączkę, pokazując im (na szczeblu rządowym!) co jest obyczajowo przyjęte, a co nie (o! przepraszam, jeśli całe zło w Internecie zostanie zablokowane, to nie będzie już co pokazywać w tej drugiej kategorii, prawda?), bo inaczej, mając dostęp do tej nieograniczonej niczym przestrzeni wirtualnej, najzwyczajniej w świecie zbłądzą, pogubią się, czy zejdą na złą drogę, produkując w domowych zaciszach bomby atomowe, tudzież niewykrywalne pistolety maszynowe, w międzyczasie oglądając, dla zabawy, dziecięce porno??

5. Czy rządowi specjaliści od IT, są odpowiednio przygotowani na "wojnę" z niezliczoną rzeszą, młodych, prężnych umysłów, specjalizujących się w obchodzeniu najwymyślniejszych zabezpieczeń sieciowych, a zwłaszcza tych, które w sposób odgórny ograniczają, czyt. cenzurują, dostęp do jakichkolwiek zasobów informacyjnych??

Nie mam zamiaru ukrywać, iż jakakolwiek cenzura w naszym życiu, osobiście bulwersuje mnie do cna! Jednocześnie mam skromną nadzieję, iż żadne tego typu przedsięwzięcia, w tym kraju po prostu nie przejdą, zwłaszcza, że jako naród jesteśmy, w tym aspekcie, historycznie doświadczeni, o czym każdy kolejny rząd nie powinien zapominać!

P.S. O pomysłach ocenzurowania Internetu już tu zresztą pisałem, odsyłam do lektury posta Internet = wylęgarnia chamstwa i plugastwa!


czwartek, 21 stycznia 2010

Praktyki GE Money Bank

W skrócie: oszukali mnie! Jak? Normalnie, po polskiemu. Gdzie? W sklepie RTV/AGD Avans! Dlaczego? Głupie pytanie! W jaki sposób? Przez kredyt Raty 0%, zaciągnięty na głupi telewizor LCD w GE Money Bank S.A. A było, tak...

Pewnego pięknego dnia, zapragnąłem mieć telewizor. Taki, jak wszyscy normalni ludzie w moim wieku - czyt. duży i płaski. Wybrałem się więc do najbliższego sklepu RTV/AGD, padło na Avans. Tam, szybko wybrałem sobie odpowiadający mi model i... Popełniłem fatalny błąd - kupiłem go sobie na raty, a muszę dodać, że raty te, pięknie mieniły się w sklepie, chwytliwym ostatnio sloganem - RATY 0%.

Niestety, dopiero po pół roku, miałem dłuższą chwilę, by usiąść i dokładniej przyjrzeć się temu kredytowi, ponieważ cały czas drążyło mnie poczucie, że ktoś mnie tu zrobił w konia! No i masz! Doszukałem się!

Po głębszym zapoznaniu się z siedmioma stronami "zaciurkanymi" drobnym maczkiem odkryłem, iż suma rat, które wyliczył mi bank, nijak nie chce pokryć się z kwotą podaną w podpisanej przeze mnie umowie. Z prostego obliczenia wynika, że zapłacę bankowi 41 PLN więcej, niż powinienem! Mało! - powiecie. O takie grosze nie ma się co kłócić! - zadrwicie.
A właśnie, że DUPA! Nie ma, że mało, nie ma że się nie opłaca! Tutaj nie chodzi o te 41 zł, tutaj chodzi o przyzwolenie! Jeśli pozwalamy bankom (i wszystkim innym), okradać nas, ze swych ciężko zarobionych pieniędzy, tylko dlatego, że domaganie się swoich praw, przysparza trochę zachodu, to równie dobrze możemy zrzec się płacy, w imię dobra Państwowej przedsiębiorczości! Poza tym, nie zdziwiłbym się, gdyby podobne praktyki owego banku, zgłosiło teraz całe grono jego pozostałych klientów. Wyobrażacie sobie jaka to kasa, jeśli na każdym kredycie udałoby się wyrwać te paredziesiąt/set złotych? Sądząc po naszych przyzwyczajeniach i ospałości w reakcjach, można by rzec, że tylko niewielka liczba osób, zdecydowałaby się walczyć o swoje, co daje takiemu "pseudobankowi" naprawdę wielkie pieniądze, zupełnie za darmochę. Smutne, ale prawdziwe...

Zadzwoniłem dziś do nich (banku) i okazało się, że Pani z obsługi nie wiedziała jak mi pomóc, skończyło się na tym, że poleciła mi wysłać do siedziby banku pismo, wraz z KOPIĄ UMOWY, ponieważ (uwaga!) ona mojej umowy nie posiada i nie może zweryfikować jej treści! Żart? Bynajmniej!

Oto pismo, które wystosowałem, w tej sprawie do Banku:

-------
Do dyrekcji BPH Bank S.A. (dawniej GE Money Bank S.A.)
z siedzibą w Gdańsku,
przy ul. Marynarki Polskiej 177


W związku z rozbieżnością, którą odkryłem w treści umowy kredytowej nr ***, zawartej z Państwem w dniu ***, czyli różnicą pomiędzy podaną w ww. umowie kwotą całkowitego kosztu kredytu (CKK) w wysokości 1369,60 PLN, a sumą wyliczonych mi przez Państwa rat tj. 117,55 PLN x 12 = 1410,60 PLN, oświadczam iż obowiązującą mnie kwotą spłaty całego, zaciągniętego u Państwa, kredytu jest podana powyżej kwota CKK równa 1369,60 PLN, nie zaś kwota, którą otrzymuję po zsumowaniu wyliczonych przez Państwa rat miesięcznych! Żadne tłumaczenia o dodatkowych kosztach/ubezpieczeniu kredytu, mnie w tym wypadku nie interesują, z prostej przyczyny: na żadne tego typu (dodatkowe) koszty, przy podpisywaniu umowy, się po prostu nie godziłem, co więcej nie zostałem o nich nawet poinformowany, nie wspominając już o fakcie, że w umowie nigdzie nie widnieje suma 1410,60 PLN! Jest w niej za to wyraźnie podany całkowity koszt kredytu (CKK) równy 1369,60 PLN, na który to składają się:

0 PLN prowizji za udzielenie kredytu,

953,60 PLN odsetek należnych bankowi za cały okres kredytowania,

416,00 PLN opłaty z tytułu ubezpieczenia Kredytobiorcy na wypadek zgonu, trwałej i całkowitej niezdolności do pracy oraz utraty pracy, albo poważnego zachorowania według wyboru Kredytobiorcy (nikt mi takiego wyboru nie dał!).

Pragnę poinformować Państwa, iż zgodnie z ustawą o kredycie konsumenckim z 2001 r., całkowity koszt kredytu (CKK), podany w Umowie o kredyt konsumencki (UKK), jest ostateczną kwotą, którą Kredytobiorca ma obowiązek spłacić, o ile nie zgodził się on dobrowolnie, na dodatkowe koszty fakultatywne, co w moim przypadku nie miało miejsca, ponieważ przy transakcji, wyraźnie zaznaczono, iż ubezpieczenie w takiej formie, w jakiej widnieje na Umowie, jest obowiązkowe, czyli winno być wliczone w CKK (owo 416 PLN).


Wobec powyższego proszę o niezwłoczną korektę wyżej opisanych rat spłaty kredytu tak, aby ich suma była jednoznaczna z podaną mi w umowie kwotą całkowitego kosztu kredytu (CKK) równą 1369,60 PLN! Dodam tylko, że spłaciłem już 5 (słownie pięć) rat po 117,55 PLN, co daje w sumie kwotę równą 587,75 PLN, czyli do spłaty całości pozostało 781,85 PLN (1369,60 - 587,75), którą to kwotę proszę rozbić na pozostałe raty.


Jednocześnie proszę też o unieważnienie karty kredytowej nr ***, niezwłocznie po spłaceniu przeze mnie zaciągniętego u Państwa kredytu. Stosowny wniosek, wraz z moim podpisem, znajduje się na szóstej stronie Umowy, w dołączonych do tego pisma załącznikach.

Załączniki:

Do niniejszego pisma dołączam kopię Umowy, oraz ostatni rachunek otrzymany od Państwa, na którym wyraźnie widać doliczoną, niejasną dla mnie, sumę opłat (10,30 PLN) za dodatkowe ubezpieczenie, doliczaną mi do każdej raty. Dla ułatwienia, pozwoliłem sobie zaznaczyć istotne treści.
----------


W załącznikach wyraźnie widać ile wynosi całkowity koszt kredytu (CKK):


oraz jak zostały wyliczone raty miesięczne:


A tu, dodatkowe 10,30 zł, pobierane za każdy miesiąc:



Jak widać, bankowcy z GE Money mają wyraźne problemy z matematyką.
Ciekaw teraz jestem, jak się z tego wytłumaczą i którym paragrafem, zaczną się wykręcać?

P.S. Na razie pozostaje mi tylko czekać na odpowiedź z banku, dalsze losy całej sprawy oczywiście opublikuję.