sobota, 3 sierpnia 2019

Odradza się nam faszyzm!

All right reserved.
Fot. Fakt24.pl

To nie są górnolotne słowa!

W Polsce XXI wieku odradza się coś, co według wielu miało już nigdy nie dotknąć żadnego europejskiego kraju.


Radykalne ruchy, zawsze znajdowały posłuch wśród części Polaków, nie były w pełni stanowczo potępiane ani przez władze, ani przez patriarchów kościelnych. Ruchy tzw. patriotyczne, narodowe, od początku przesiąknięte były ludźmi o poglądach nihilistycznych.


Odkąd pamiętam, wmawiano ludziom, że to margines, że to nic nieznaczące świry, które nie mają szans na wypełźnięcie ze swoich nor. Ruchy typu ONR, czy MW od lat LEGALNIE działały w kraju, niszczonym niegdyś przez nazistów. Ohydne.


Okazuje się, że brak stanowczych działań władz, kiedy były ku temu liczne okazje, zemściły się teraz przeokrutnie.


Marsze, pochody = pokaz siły.


Od 11 listopada 2010 roku, kiedy ulicami Warszawy przeszedł marsz zainicjowany przez nacjonalistyczne organizacje polityczne: Młodzież Wszechpolską i Obóz Narodowo-Radykalny, a od 2011 roku, kiedy organizatorem tego marszu zostało "Stowarzyszenie Marsz Niepodległości", do którego należą m.in. działacze tych organizacji, święto które skupiało wcześniej wszystkich Polaków, było tak uroczyste, że aż nudne do bólu, zaczęło przeradzać się w swoisty pokaz siły organizacji radykalnych.


Pierwsze marsze organizowane przez MW i ONR, nastawione były na starcia z Policją. Do Warszawy angażowane były niewyobrażalne siły prewencyjne, wszystko po to, aby utrzymać w ryzach, rozjuszonych "patriotów". Starcia miały charakter typowej bójki z kibolami, w których nie liczyła się żadna święta racja, a wyłącznie pokazanie kto rządzi. Marsz Niepodległości z roku na rok rósł w siłę, przybywało uczestników, przybywało obstawiających go służb. Istna próba sił. W roku 2015 marsz stał się pochodem POKOJOWYM, jednakże niosącym na sztandarach te same, nienawistne hasła i okrzyki.


Obecnie, każde patriotyczne święto zostało zawładnięte przez młodych, łysych, prężących muskuły nienawistników, wykrzykujących hasła typu: "a na drzewach, zamiast liści, będą wisieć komuniści!", "śmierć wrogom ojczyzny!", "raz sierpem, raz młotem, czerwoną hołotę!"...

Z falangami zawieszonymi wysoko tam, gdzie zawsze widniała wyłącznie biało-czerwona flaga, maszerują przez miasto w pochodzie - pokazie siły i nic nie jest w stanie zatrzymać ich poczucia wyższości. Mało tego, w 2018 roku do organizacji Marszu Niepodległości dołączyli aktualnie nami rządzący, najwyżsi przedstawiciele władz, z Prezydentem na czele. Mimo, iż politycy zmienili później zdanie i odseparowali się, wyprzedzając pochód narodowców, do tej pory uważa się, że sam pomysł rozmowy o wspólnym marszu z organizacjami radykalnymi, oznaczał objęcie go patronatem przez polskie władze. Co by nie mówić, miał on jednocześnie, jak do tej pory najwyższą frekwencję, podaje się że przeszło w nim nawet 250 tys. osób.


20 lipca w Białymstoku ci sami "patrioci" zjawili się, w obronie świętych (w ich mniemaniu) wartości, tradycyjnej rodziny, wiary katolickiej. Stawili się, by dosłownie wytłuc wrogów, których sobie wymyślili, lub których im wmówiono. Nienawiść, sączona z ambon, z wieców politycznych, w Białymstoku znalazła swoje apogeum. Niewinni przechodnie, wyglądający inaczej niż typowy, Polak-patriota, dostawali regularne wciry, nawet jeśli były to tylko dzieci, czy nieletni nastolatkowie. Dowodów mamy, aż nadto w postaci nagrań opublikowanych w internecie.


Polowania na czarownice w XXI w.


Jednak najbardziej przerażające jest to, co działo się już PO wydarzeniach w Białymstoku.

Wypowiedzi w mediach publicznych (opłacanych z pieniędzy WSZYSTKICH obywateli tego kraju), oświadczenie jednej z białostockich kurii dzień po, nalepki dodawane do jednej z gazet, czy dzisiejsze przemówienie arcybiskupa Jędraszewskiego, a później Prezydenta RP A. Dudy, próbujące go USPRAWIEDLIWIAĆ, to SZCZYT obłudy i powrót retoryki z czasów, kiedy Adolf Hitler budował swą potęgę wyborczą.


Walka z wyimaginowaną ideologią, wmawianie społeczeństwu, że trzeba czasami użyć siły dla wyższego celu, w obronie tradycji i religii, że prawdziwy Polak-katolik jest dziś z każdej strony atakowany propagandą (kiedy samemu się takowej używa dla celów czysto politycznych), to argumenty żywcem wyciągnięte z "Mein Kampf"! To wszystko już przerabialiśmy!


Następnym krokiem będą polowania na "odmieńców", urządzane przez lokalne bojówki radykalne.

Później dojdą obostrzenia, w stylu: "osób homoseksualnych nie obsługujemy", a za tym ograniczenia swobód obywatelskich dla podatników "gorszego sortu". Potem wydzielanie "stref zamieszkania wolnych od LGBT", wyznaczanie Gett, na koniec obozy dla "homoseksualnych" i eksterminacja "zarazy". Oczywiście do zbioru owych wrogów, będzie dorzucana każda kolejna grupa społeczna, niezgodna z ogólną definicją prawdziwego Polaka - patrioty - katolika.


Jak z tym walczyć?


Wszelkie dotychczasowe próby polemiki z retoryką Adolfa Hitlera, na dłuższą metę nie przyniosły zamierzonego skutku. Kolejne kraje, po uaktywnieniu /sterowanego zazwyczaj od wewnątrz/ zapalnika w postaci strachu przed "uchodźcami", "liberalną polityką", "terroryzmem", "kryzysem gospodarczym", "ogólnym chaosem - powodującym zamieszki", wybierają rządy tzw. "silnej ręki", które zapewniają im względny spokój i poczucie bezpieczeństwa, nawet kosztem wolności obywatelskich.

Przyczynę upatruję w złej edukacji, ale także w manipulacji społeczeństwem, o czym może kiedyś napiszę osobny post.
Młode pokolenia nie są uczone historii w należyty sposób, są do niej wręcz zniechęcane.
Ignorancja, spłycanie, omijanie niewygodnych tematów, to program dzisiejszej edukacji historycznej w szkołach.

Brak zgłębienia tematyki to jedno, drugim są natomiast eksperymenty reformatorskie polskiej szkoły.

Zmiana kryteriów ocen, nauka fragmentów lektur, nagła zmiana warunków kształcenia, podwójne roczniki, przepełnione szkoły. Nauka dla młodego pokolenia, to po prostu praca, nie wartość sama w sobie.

Druga kwestia to manipulacja, ogłupianie społeczeństwa, przez mas media, kulturę, sztukę, przekaz w internecie. Przykłady można mnożyć, jak chociażby teksty na głównych stronach największych portali internetowych, pisane przez niepotrafiących skleić poprawnie złożonego zdania, pseudo-redaktorów.

Zaniżone standardy dziennikarskie, uprawianie polemiki na zasadzie - pytanie - wypowiedź - koniec wywiadu - reklama, to wszystko, wbrew pozorom, bardzo szybko niweluje w społeczeństwie chęć zagłębienia się w jakiś problem. Taki człowiek jest bardzo podatny na wpływ pewnych osobników, których najprościej nazwać:


Fałszywi mesjasze.

Ci ludzie, mają w sobie to coś, co powoduje, że słuchając ich czujemy, że myślimy tak samo.
Im więcej jest słuchaczy, tym większe nasze przeświadczenie, że ten ktoś ma rację.
Zarządzanie tłumem, to najmocniejsza broń, o której wiedzieli promotorzy Hitlera.

Wiedzieli, że to potrafi. Dzisiaj, wiedzą to samo o Jarosławie Kaczyńskim.
Kimkolwiek są ci, którzy go wypromowali. Mają swój interes, by piewca stał tam, gdzie powinien każdy dyktator, choć on sam wcale nie musi mieć takich intencji.

Dobrze sterowany lider, ma ułatwione zadanie ale i niesłychane umocowanie w swojej sekcie.
Tym samym, docieramy do clue programu.
To, co widzimy w naszym kraju obecnie, to działanie typowe dla organizacji nazywanej sektą.
Walka z sektą polega na odcięciu słuchacza od źródła toksycznego przekazu. W przypadku sekt religijnych, jest to bardzo trudny proces, uświadamiania, refleksji, udowadniania, że matnia jest groźna dla niego i jego najbliższych.

W przypadku sekty politycznej, jedyną opcją są wybory i ślepa wiara, że ludzie się wreszcie obudzili...