sobota, 8 sierpnia 2009

Co z tym światem, Panie?


No cóż... Świat się nie kończy (jeszcze), ale za to kończy się pewna era. Era samochodów z silnikami spalinowymi, napędzanymi benzyną bądź ropą naftową. Wszyscy widzimy to na własne oczy. Coraz więcej koncernów, odstępuje od produkcji aut nieekologicznych, na rzecz niskoemisyjnych i ekonomicznych silników elektrycznych. Czy to trend w dobrym kierunku? Nie wiem, ale mam przeczucie, że z tymi silnikami elektrycznymi, będzie, jak ze świetlówkami, czyli będą to tylko rozwiązania zastępcze, tymczasowe, a przede wszystkim nieprzyszłościowe i niepraktyczne (spróbujcie założyć na świetlówkę jakiś upiększający wnętrze abażur sic!). Wszyscy już wypatrują lamp diodowych, a normalne stare żarówki, które IMHO święcą najprzyjemniejszym dla oka światłem, wycofuje się z produkcji i do 2012 roku, mają w ogóle zniknąć z rynku. Czyli, podążając za tym przykładem, użytkowników, którzy zakupią teraz taki elektryczny samochód, pozostawi się na lodzie, kiedy na rynek trafi w końcu pierwszy silnik wodoro-jonowy. A może naukowcy, w międzyczasie, wynajdą jeszcze lepsze źródło "czystej" energii? Słowo "czystej", jest tu jak widać kluczowe, w końcu walczymy z globalnym ociepleniem, dziurą ozonową, etc.
Powracając jednak do samochodów na prąd. Jakoś nie widzę, abyśmy w przyszłości, ładowali nasze pojazdy z gniazdka elektrycznego. Dlaczego?? Otóż, moi drodzy, to co nazywamy prądem, musi zostać jakoś wytworzone, a jak to wytwarzamy? W dużej mierze w elektrowniach węglowych! Czyli, eksploatujących naturalne zasoby planety Ziemia i tu kółko się zamyka, bo co z tego, że przerzucimy się z ropy, na prąd, kiedy prąd ten i tak musimy wytworzyć, zwiększając siły przerobowe, naszych elektrowni kopalnianych... Oczywiście mówię tutaj wyłącznie o Polsce. Wszędzie indziej, produkcja energii, jest już na tyle wydajna i niekonsumpcyjna w produkcji, że transport samochodowy, zasilany energią elektryczną, mógłby wypalić. Tyle, że... No, właśnie. Rodzi się od razu pytanie: czy wystarczyłoby nam energii elektrycznej, na pokrycie, wciąż zresztą rosnącego, zapotrzebowania na prąd w naszych domach (średnio mamy już po 2 komputery, 3 telewizory etc.) i dodatkowo jeszcze do ładowania niemałej liczby, również stale rosnącej, samochodów? Czy ktoś to w ogóle próbował, obliczyć? Oczywiście, technologia idzie naprzód, same akumulatory, robią się coraz mniej energochłonne, a przede wszystkim potrzeba coraz mniej czasu, by je naładować, z drugiej strony im więcej cykli ładowania, tym szybciej się rozładowują itd. itp. Czyli, reasumując nie tego nam trzeba!

Może wielkie głowy, wymyślą w technologii napędów transportowych, coś na miarę diody w przemyśle oświetleniowym, zamiast szykować na szybko jakąś zapchajdziurę, tylko po to, by uciszyć niezłomnych ekologów. Byłoby fajnie, tego dożyć!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz